*Connie’s POV*
-Gdzie byłaś? – do moich uszu dobił się głos mojej matki.
Była zła. Fakt, byłam wcięta, ale to nie zdarza mi się często. Chociaż, odkąd
mój tata odszedł z tą zdzirą Megan to coraz częściej. Tata ma swoją firmę,
całkiem dobrze mu idzie, co miesiąc przesyła mi całkiem niezłą sumkę. Ale ja
nie potrzebuję jego pieniędzy aż tak jak jego. AŻ TAK bo pieniądze mi się
przydają. Chociażby gdy robię domówkę, mama często wyjeżdża w sprawach
służbowych, więc mała imprezka nie zaszkodzi. Czasem przydaje się coś
mocniejszego ale tym zajmuje się Drake.
-Co Cię to w ogóle obchodzi?
-To, że jesteś moją córką i masz dopiero siedemnaście lat, a
co weekend przychodzisz nawalona! Jeszcze może powiesz mi, że ćpasz? –
wykrzyczała a ja uśmiechnęłam się lekko.
-Huh, i jeszcze myślisz, że jestem jakimś pieprzonym ćpunem?
– bo jeśli tak to dobrze myślisz.
-Nie powiedziałam tego. – szybko się wybroniła a aj
westchnęłam znudzona tą rozmową.
-Idę spać. – powiedziałam i chwiejnym krokiem skierowałam
się w stronę schodów na piętro.
-Nie myśl, że unikniesz tej rozmowy. – krzyknęła z dołu. –
Jutro o tym porozmawiamy. – dokończyła, po czym trzasnęłam drzwiami będąc już w
moim pokoju. Zrzuciłam szpilki i usiadłam na łóżku wzdychając. Często się z nią
kłócę, ale mimo to, ją kocham.
-Bo tylko ją masz, idiotko. – powiedziałam do siebie.
Nie. Stop, Connie. Nie myśl tak. Masz jeszcze babcię,
dziadka, tysiące mil stąd, ale zawsze będą. Kurwa. Czy oni musieli wyprowadzić
się do tego pieprzonego Mullingar?! Wiem, że babcia chciała wrócić do swojego
rodzinnego miasta, ale przez to w ogóle jej nie widuję. Ostatnio widziałam ją
gdy miałam siedem lat. Byłam wtedy u niej na miesiąc na wakacjach. Pamiętam, że
nie znałam tam nikogo oprócz małego uroczego bruneta sąsiedniego domu. Chłopiec
był zawsze zarumieniony i miał nieziemsko niebieskie oczy. Był przeuroczy. Ale
wiem, że nigdy go już nie spotkam. Poza tym, gdy ostatnio dzwoniłam do babci,
mówiła, że bardzo się zmienił. Tak jak ja. Westchnęłam.
Chyba już czas iść spać – pomyślałam. Wyciągnęłam telefon z
kopertówki po czym sprawdziłam godzinę. 3:57 AM. Ponownie westchnęłam i poszłam
wziąć zimny prysznic mając nadzieję, że chociaż trochę złagodzi to jutrzejszego
kaca. Pocieszała mnie jedynie myśl, że nie tylko ja będę cierpieć. Moja siostra
właśnie wróciła z 21 urodzin swojego chłopaka, Justina. Nie bardzo dogaduję się
z Nicole, ale za to z Justinem świetnie. Jest zabawny, miły i przystojny, więc
nie dziwię się, że Nicole się nim zainteresowała. Do tego ma tatuaże i
piercing.
-Jak było? – spytałam, mijając ją w drodze do łazienki podczas
gdy ona wchodziła już do pokoju. Justin zaprosił mnie na urodziny, lecz już
wcześniej umówiłam się z Angie która wychaczyła podobno świetny klub. Fakt, zły
nie był.
-Uhh, jutro pogadamy. – powiedziała ziewając przy ostatnim
słowie. Zaśmiałam się lekko i powiedziałam cicho ‘Okey’.
Gdy się już wykąpałam, przebrałam się w piżamę i szybko
wskoczyłam do łóżka. Przed snem rozmyślałam jeszcze, co będę robić następnego
dnia. Zapewne spotkam się z Angie, i tak będzie już do końca wakacji, bo to
jest dopiero koniec lipca. Może wydarzy się jeszcze coś ciekawego. Ugh, jednak
wątpię.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Okey, rozdział krótki, bo bardziej początkowy, w sumie to można uznać go za prolog, ale nie ważne haha. Także mam nadzieję, że się podobał. Blog ogólnie jeszcze nie dokończony, ale ciągle go kończę. Także, czekajcie na następny rozdział który być może, pojawi się już we wtorek :) see ya xx